Na mojej pamiątce powoli pojawiają się kolory. A dokładniej fiolety, zielenie i róże. Pojawia się coraz więcej krzyżyków.
Nadrobiłam trochę jak miałam wolne. Nie wiedziałam, że wzięcie urlopu na żądanie to taki problem. W Poniedziałek robiłam badania krwi rano, a popołudniu miałam iść do pracy. Ale bardzo źle się czułam i było mi słabo, więc mąż zadzwonił do pracy, że nie przyjdę bo się nie najlepiej czuje. Ja sobie odpoczywam popołudniu na kanapie z herbatką i haftem, a tu telefon. Dzwoniła moja kierowniczka czy jestem w ciąży i czy przyniosę zwolnienie. Normalnie zatkało mnie. Na szczęście już ze mną lepiej wystarczyło, że trochę odpoczęłam.
Z okazji dzisiejszego święta kobitki wszystkiego najlepszego i samych spełnionych marzeń!!!
Dobrze, że mogłaś wziąć taki urlop... Niby wszędzie można, ale u mnie jest to praktycznie niemożliwie, gdyż lokal musiałby być zamknięty, albo przyjść zmiennik, z którym niezbyt dobrze się dogaduję. A haft zapowiada się przepięknie:)
OdpowiedzUsuńPięknie ci wychodzi hafcik :)
OdpowiedzUsuńDużo Ci przybyło, hafcik wygląda ślicznie. U mnie w pracy podobnie, być chorą to tragedia bo mamy w tej chwili za mało pracowników i zastępstwa nijak nie znajdziesz. Dobrze, że odpoczęłaś, teraz kiedy robi się ciepło i powiewa optymizmem na pewno wszystko pójdzie w dobrą stronę. Przyroda budzi się dożycia u Ciebie będzie podobnie, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPamiątka zapowiada się cudnie !! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo niestety urlopy zamiast być przywilejem, staja się złem koniecznym. Zdrówka i cierpliwości :)
OdpowiedzUsuń