W tym roku jakoś nie czuję świątecznej atmosfery. Choinka czeka na ubranie, w pacy kocioł i jeszcze koleżanka z którą się zmieniam poszła na chorobowe (prawdopodobnie już nie wróci). A i w domu jakoś nerwowo, teściowa narzeka na zdrowie, wyniki też mogły by mieć lepsze, boimy się, żeby nie wróciła jej choroba - miała białaczkę. Wiec się martwi każdym nawet najmniejszym bólem i katarem, nie dziwię się ale czasami potrafi podnieść ciśnienie.
Dom powoli zaczyna pachnieć świętami, pojawiły się pierwsze ozdoby. A mianowicie żłóbek, mini szopa oraz szydełkowy anioł (prezent od Ani) tyle z nowości. Od zeszłego roku jest domek na podgrzewacze.
Robótkowo nie wiele powstało.
A jeszcze muszę się pochwalić w końcu mam wymarzoną ławę.
Storczyk dostałam od męża.